Moja krótka historia

Borys Mańkowski

Moja pierwsza styczność z sportami walki



Kiedy miałem 6 lat mama zabrała mnie i mojego brata na aikido. Mieszkaliśmy wówczas na os. Władysława Łokietka, a niedaleko naszego domu treningi aikido prowadził Karol Matuszczak, pionier brazylijskiego jiu-jitsu i MMA w Polsce. W tak młodym wieku mogłem się właściwie bardziej turlać i gimnastykować, niż ćwiczyć właściwe aikido, ale powoli chłonąłem już klimat sportów walki. Towarzyszyły mi one właściwie od zawsze, nawet kiedy nie trenowałem, zachęcała mnie do tego mama, która sama uprawiała judo i karate. Mój ojciec również był judoką, zdobył nawet tytuł Wicemistrza Europy. Mama nagrywała nam transmisje walk Andrzeja Gołoty, które późnymi wieczorami były emitowane w telewizji. Całe nasze życie toczyło się wokół sportów walki. Bywało tak, że zakładaliśmy z bratem skarpetki na pięści, mama wpuszczała nas do sypialni, dawała dwadzieścia minut na wyszalenie się i potem był spokój. Przez krótki czas trenowałem kung-fu, by finalnie trafić na treningi zapasów w stylu klasycznym do KS Sobieski Poznań. Od pierwszych chwil na macie dawałem z siebie wszystko, dlatego też po roku mogłem rywalizować z zawodnikami z dziesięcioletnim stażem. Często szukałem nowych technik, które mógłbym wykorzystać w ringu, oglądając w Internecie walki najbardziej utytułowanych zawodników.

MMA - To jest to!



Przypadkowo trafiłem na zbiór najlepszych akcji zapaśniczych, ale stosowanych podczas walk w UFC, czyli w najbardziej prestiżowej światowej federacji MMA. Miałem wówczas ok. 16 lat, a formuła i poziom tych walk wywarły na mnie na tyle duże wrażenie, że samodzielnie zacząłem uczyć się z Internetu wybranych technik. Należę do osób, które bardzo szybko się nudzą. Po dwóch latach trenowania zapasów znałem już większość technik i mógłbym jedynie je doskonalić. W MMA, choćbym całe życie poświęcił na trenowanie, nie będę w stanie poznać wszystkich dostępnych technik. Właśnie ta możliwość ciągłego rozwoju powoduje, że trwam przy tym sporcie. Nie bez znaczenia jest również aspekt finansowy. Jeśli spytasz przedstawicieli sztuk walki takich jak jiu-jitsu, karate, taekwondo itd. o to, czy da się uprawiając te sporty zarobić, usłyszysz odpowiedź negatywną. A reprezentując najwyższy poziom w MMA jest szansa na bardzo przyzwoite dochody. Trzeba powiedzieć otwarcie, że MMA jest najbrutalniejszym sportem walki z aktualnie istniejących. Uważam, że na tym powinno się już zakończyć, a nawet dobrze byłoby wprowadzić kilka regulacji łagodzących, np. wyeliminowanie używania łokci. Ludzie są agresywni, mamy tę agresję w sobie i nie da się jej wykluczyć. Ona przyciąga uwagę człowieka od wieków, nic więc dziwnego, że MMA stało się tak popularne. Oczywiście jeśli ktoś zrobi morderczy trening biegowy czy rowerowy, również wyrzuci z siebie gniew i agresję, ale to nie będzie widowiskowe. MMA jest najszybciej rozwijającym się sportem świata. W Polsce również ma się coraz lepiej. Polska organizacja KSW jest najlepszą w Europie i słychać o niej na całym świecie.

W tej dyscyplinie ogromną rolę odgrywa determinacja i umiejętność nie poddawania się wpływom. Ja miałem wiele zwątpień. Były momenty, kiedy musiałem pożyczać pieniądze żeby przetrwać, ale się zawziąłem i udało się. Teraz mogę powiedzieć, że na przestrzeni całej kariery sportowej jestem najbardziej dumny z faktu, że przegrywając cztery walki z rzędu nie poddałem się i nie porzuciłem kariery w MMA. Oczywiście zwycięstwa, które przyszły później również bardzo mnie cieszą. Szczególnie zdobycie pasa KSW w kat. średniej, podczas walki z Aslambekiem Saidovem. Jeśli chodzi o moje plany, to ambicje każdego zawodnika startującego w MMA jest zdobycie mistrzostwa w najbardziej prestiżowej organizacji UFC. Dziwne byłoby gdybym i ja nie miał tego na liście.

Działaj a nie myśl "Jak by to fajnie było gdyby..."!



Nigdy nie potrafiłem się wciągnąć w świat gier komputerowych. Po kilku minutach gry myślałem wyłącznie o tym, że sam chciałbym być tym gościem, który biega, walczy i zdobywa. Kiedyś sądziłem też, że moim największym marzeniem jest latanie, ale przemyślałem dokładnie tę sprawę. Latanie na pewno prędzej czy później znudziłoby mi się, tak jak bieganie. Poza tym z pewnością byłoby bardzo męczące – skoro biegnąc dostajemy zadyszki, to co dopiero lecąc. A do tego jeszcze warunki atmosferyczne: wiatr, deszcz – to wszystko by nie pomagało. Zdecydowałem więc, że lepsza jest teleportacja. Myślisz kawa w Egipcie – i jest. Niestety w związku z tym, że na razie raczej nie będę w stanie tego dokonać, robię przynajmniej to, co mogę - wygrywam w MMA... lecz jeśli chodzi o teleportacje,to też się nie poddaje.

Moja rozpoznawalność

Borys Mańkowski w mediach w 2016 roku